Dzisiejsza seria zdarzeń z dziećmi będzie może odrobinę mniej sarkastyczna, ale za to bardzo zaskakująca.
Często zastanawiam się, szczególnie w chwilach, w których usilnie tłumaczę mojej młodzieży ważne kwestie, co tak naprawdę dociera do tych małych główek? Przecież codzienne powtarzanie, że ich obowiązkiem jest zaniesienie rano złożonych w kosteczkę piżamek do łóżek i niezmienne oglądanie wędrujących po podłodze fragmentów nocnej odzieży, musi mieć jakiś głębszy sens…
Dlatego z uporem maniaka, dzień za dniem podnoszę rzuconą mi przez nich rękawicę i nakłaniam do radosnego wypełniania przez nich ich obowiązków.
Rozmawiajmy z dziećmi, jednak nie samymi obowiązkami człowiek żyje…
Rozmawiamy wiele o emocjach, tak popularnej obecnie uważności, dobrym wychowaniu, samodzielności, kreatywności i milionach tych jakże istotnych kwestii, jakie każdy rodzic, według własnych priorytetów, każdego dnia wbija młotkiem i gwoździem swoim podopiecznym do głowy.
Nie wiem, czy też słyszycie w takich chwilach reakcje dzieci pod tytułem: „Dobra mama. Nudy. Idziemy się bawić”. Tudzież: „To ty mama dokończ monolog, a my przyjdziemy później…”
Jednak są takie chwile, kiedy dzieci potrafią zaskoczyć. I dziś chciałbym przytoczyć jeden z dialogów jaki odbyłam z 5-letnią córką w czasie porannej toalety w łazience. Dialog, w którym straciłam rachubę, kto kogo edukuje. W rolach głównych mama i córka.
👩🏻 MAMA:
Proszę cię załóż skarpetki na nogi, bo zaraz wychodzimy. Jeśli pójdziesz na dwór w sandałkach z bosymi nogami to zmarzniesz. Jest bardzo chłodna jesień.
👸🏻 CÓRKA:
Słuchaj mama. Jeśli jeden człowiek chce czegoś od drugiego człowieka, a ten drugi człowiek tego nie chce, to nie można tym pierwszym człowiekiem przymusić tego drugiego…
👩🏻 MAMA:
A jeśli ten drugi człowiek jutro będzie miał kaszel i gorączkę, to czy będzie żałował, że nie założył skarpetek i butów?
👸🏻 CÓRKA:
Mówisz mi, że mam założyć skarpetki, a zobacz. Ja ubrałam już prawie całe pozostałe ubranie, a ty wciąż jesteś w szlafroku. Ubierz się.
👩🏻 MAMA:
Dobrze. Zaraz się ubiorę, a ty w tym czasie dokończ ubierać siebie.👸🏻 CÓRKA:
No to ubierz się. No dalej.
👩🏻 MAMA:
Dobrze. Zaraz pójdę i się ubiorę…
👸🏻 CÓRKA:
No to na co czekasz.
👩🏻 MAMA:
Myję buzię. Zaraz pójdę i się ubiorę.
👸🏻 CÓRKA:
Mamo nie czekaj na nic. Po prostu pokochaj siebie i zacznij żyć!
I córka opuściła łazienkę, uznając rozmowę za zakończoną, pozostawiając mnie z opadniętą do ziemi szczęką.
THE END
Oczywiście tego dnia moja córka poszła do przedszkola bez skarpetek. Udało nam się jednak uzgodnić nieco cieplejsze buty niż sandałki. A ja… Nie wiem czy pokochałam siebie, ale na pewno szybko pozbierałam szczękę z podłogi i się ubrałam.

W takich chwilach myślę sobie jedno… Może jak ciągnę niekończące się monologi do moich dzieci, to one mnie nie słuchają. Ale kiedy rozmawiam z kimś innym lub kiedy gadam przez telefon, oni pod przykrywką własnej samodzielnej zabawy, mają najwyższej klasy radary skierowane wprost na moje usta. Tym samym stwierdzam fakt:
Do nich dociera!
Tylko nie zawsze wtedy, kiedy myślimy lub chcemy, żeby tak było. Dlatego może zamiast pouczeń i monologów dbajmy raczej o naszą własną życiową postawę, a dzieci wyciągną z niej właściwą dla nich esencję.
Dobrego dnia
Ewelina
Przeczytaj również:
Ewelinko, jak zauważyłaś, dzieci są wspaniałymi obserwatorami dorosłych i otaczającego ich świata. Maluchy szybko rosną i za parę lat zacznie Ci brakować ich wspaniałych zachowań i powiedzonek. Pozdrawiam