Życie matki, bez filtra: rozbudzony i kulturalny głodomór ?!
Pobudka o świcie i zapewnienie miliona doznań rodzicom, to taki dziecięcy standard. Czasem wyobrażam sobie swoje dzieci, które otwierają rano oczy, zerkają nieśmiało w sufit, przeciągają się leniwie i po trzecim ziewnięciu, odpalają się złowieszcze synapsy w ich czaszkach…
„Jak by tu dzisiaj obudzić mamę?”
I po serii wyobrażeń o wskoczeniu mi na głowę, puszczenia bąka pod kołdrą, wbicia mi w czoło rantu książki z radosnym okrzykiem „Mamo poczytaj!”, wybierają wariant numer…
Na przykład 3 pod tytułem – „Zacznijmy od śniadania”
Wariant 3 objawia się tym, iż rozbudzony głodomór zbliża się – niby nonszalancko – do mojego łóżka (w którym pozwolę sobie przypomnieć śpię smacznie z twarzą okrytą nogami młodszego rodzeństwa) i niby nieśmiało, niby kulturalnie, głodomór przysuwa usta do mojego ucha i beztrosko komunikuje krzykiem:
Głodna!
/rozbudzony i kulturalny głodomór
Jakbym była w wojsku w sekundę pionizuję swoją śpiącą postawę, młody wraz ze swymi nogami wystrzeliwuje jak z procy na drugi koniec łóżka, a ja próbuję zorientować się, czy to wciąż sen, czy już poranny koszmar? Ale z pomocą, jak zawsze przychodzi mi nieoceniona córka, którą spostrzegając moje wątpliwości powtarza komunikat:
Głodna! Jeść! Am am!
/nasilające się decybele nieocenionej córki
Wskazuje jeszcze dla pewności palcem wskazującym otwarty otwór gębowy.
Zbieram zamówienie od głodomorów
A więc tak… Podudka… Śniadanie. Oczywiście. Już podaję!
Idę do kuchni. Słysząc lejące się za moimi krokami zamówienia córki: „Chcę jeść! Poproszę paróweczkę, kanapkę z szynką, trzy pomidorki… Chcę też kanapkę z miodkiem i chcę kakao…” budzi się również ochoczo wystrzelony z procy syn. Oczywiście wiadomo, że jego układ trawienny również wysłał już do przysadki mózgowej informację, że czas rozpocząć śniadaniowy monolog zamówienia, więc uruchamiając aparat mowy zaczyna i on:
Poproszę, owsiankę z mleczkiem, do tego żurawinkę, morelkę, miodek… Chcę ciepłe mleczko. I chcę płatki kukurydziane do tego…”
/rozbudzony mały głodomór
Dwa podążające za mną żywieniowe zombie, odsyłam zatem do pokoju, aby się ubrały. Nie mniej jednak, jako zaszufladkowane najsłabsze ogniwo domowe, jestem bez szans i szarża zombich zacieśnia swój krąg wokół mnie, wymieniając kolejne produkty ukryte w lodówce.

Poranek bez kawy, jest jak łąka bez trawy!
Ponieważ jestem jeszcze przed poranną kawą, mój mózg uznaje, że to już za wiele. Otaczające mnie double sound stereo: „Ja chcę, ja chcę! Am am!” przekracza moje możliwości rodzicielskie. Odsuwam od siebie na wyciągnięcie ręki napierające dzieci i wykrzykuję:
A może ja też czegoś chcę!? Może ja też mam swoje potrzeby!? Może ja chcę czegoś innego!?
/rzekła matka bez kawy w krwioobiegu
Patrzę zaskoczonym dzieciom prosto w oczy, czekając na ich reakcję.
I wtedy jak zwykle na ratunek przybywa mi mój rycerz w lśniącej zbroi – syn! Widzę w jego oczach, jak powoli zapadają kolejne zapadki zrozumienia dla mojej złości, a kiedy za kliknie w potylicy ostatnia zapadka, mój kochany, jedyny, cudowny, niezastąpiony misio pysio syneczek, przytula mnie mocno, całuje mnie czule w policzek (tak wiem, że każda mama rozpuszcza się już w tym momencie jak ciepłe masełko) i synek przemawia:
No dobrze mamusiu. Już dobrze. Nie denerwuj się. Jeśli nie chcesz grzać mi ciepłego mleczka, to jak chcesz, możesz zrobić mi parówkę i kanapkę z szynką…
/mój rycerz w lśniącej zbroi
Amen!
Dobrego dnia
Ewelina – sarkastyczna matka 🙂
Przeczytaj również:
Haha!!! Znam to 😉 😁
Czasami sprawdza się jeszcze taka taktyka: wstajesz zanim głodomóry się obudzą, szykujesz najprostsze śniadanie i wtedy już nie ma przestrzeni na negocjacje, bo szkoda wyrzucić 😉
A cytując klasyka, Ciocię G. znad jeziora: „Z głodu się jeszcze nikt nie z….. ał!!!” 😂😂😂
Taaa… Choć powiedzenie cioci G. nabiera dla mnie nowego sensu, kiedy ostatnio syn przerwał kolacją na rzecz grubszej sprawy w toalecie i siedząc na nocniku, krzyczy do mnie: „Mamo to potrwa. Przyniesiesz mi tutaj kanapkę…?” Dla jasności i spokoju wszystkich dodam, iż nie przyniosłam 😉
😁😍
Co my, Mamy byśmy zrobiły bez tych naszych kochanych synków. Ostatnio podczas lektury i dyskusji o dorastaniu, pytam syna: „A Ty zawsze będziesz pamiętał o mamusi?”. Odpowiedź: „Tak Kochana Mamusiu, zawsze będę o Tobie pamiętał, nawet jak zemrzesz” 🙂
Ewelina, dzięki za wpisy Sarkastycznej matki.
Pozdrawiam i ściskam 💞
Tak 🙂 Synkowie potrafią… Ale córeczki mają też inne atuty 😉 Cieszę się, że mogłam poprawić ci humor 🙂 my rodzice musimy trzymać nasz sarkazm razem 😉