Dziś, jak co dzień, jako matka dwójki dzieci otwieram oko (oczywiście o wybranej przez siebie porze, aby wartościowym snem zadbać o urodę i zdrowie). Dlatego z radością powitałam rozdzwoniony budzik o 5:15. Przekręcając się na drugi bok, uchyliłam pół pierwszej powieki, tym samym upewniając się, że na dworze jest wciąż ciemno.
Po kilku sekundach orientacji neuronów w sytuacji, zdjęłam ze swojej szyi nogi 3-letniego synka, jednocześnie płynnym ruchem zakrywając te mikro kolana kołdrą, udając, że nic się nie stało. Młody człowiek sapnął, ale spał dalej. Odczekałam w bezruchu, bezdechu i bezdźwięku kolejnych 10 sekund, a kiedy nikt oprócz mnie się nie zbudził, jako pełen sukcesów ninja, rozpoczęłam proces wychodzenia z łóżka.
Lego kontra Twoja rodzicielska stopa, kto ma większą szansę?
Z tym większym optymizmem wyjęłam swoje ciało spod cieplutkiej pościeli i chłonąc całą sobą otaczający mnie mróz temperatury pokojowej pozbawionej warstwy pierzyny – w ramach wisienki na torcie, postawiłam stopy na lodowatych panelach. W zasadzie jest to poważny skrót myślowy, ponieważ pomiędzy moją lewą stopą a panelem, znalazł się również bardzo, ale to bardzo ostry… Pewnie myślicie już o klocku lego, co? Otóż nie. Choć chciałabym, bo klocek lego nie boli tak bardzo, jak czerwony róg plastikowego jednorożca. Każdy, kto choć raz stanął na klocku lego wie, o czym mówię… A każdemu kto nabił stopę na róg jednorożca współczuję i przybijam piątkę.
A więc pobudkę mam już za sobą…
Teraz bezszelestny krok w stronę drzwi i najcichsze na świecie zamknięcie skrzypiących drzwi, zakończone szczęknięciem klamki pod wpływem kontaktu z futryną… I znów… Bezdech, bezruch, bezdźwięk – oczekiwanie… Cisza. Syn śpi…
Czy drzwi mogą być Twoim wrogiem?
Córka chrapie w drugim pokoju. Okazuje się, że w przypadku naszej rodziny wiek dziecka powyżej 4+ obfituje już w możliwość poruszania się po domu, jak normalny człowiek, a nie jak sparaliżowany ninja, który nie chce zbudzić potwora…

Na wszelki wypadek jednak, zamykam jej drzwi.
Jestem sama… To jet mój moment! Mój czas dla siebie! Ahoj przygodo! Idę zatem… Najpierw łazienka. Siku… Ale nie spuszczam wody… Kto wie, co dźwięk lejącej się wody mógłby zrobić ze snem syna. Ochlapuję jakże wyspaną twarz odrobiną zimnej wody – nawet nie kusząc się o spoglądanie w lustro. Płynnie ze zwilżoną twarzą przemieszczam się w stronę kawiarki… Kawa już na mnie czeka, gdyż zaparzyłam ją wieczorem, aby nie robić rano hałasu.
Oh, kawo!
Zalewam kubek odrobiną kawy. Dolewam zagotowaną w garnku gorącą wodę (sami wiecie, co wywołałby czajnik i jego złowrogi gwizdek…). Mam kawę. Niczym diva odgarniam do tyłu rozczochrane włosy, zarzucam na siebie ciepły szlafroczek i kieruję się w stronę fotela.
Tam też czeka na mnie książka i półka z miejscem na kawkę. Odkładam kubek, wciągam przy tym nosem cudowny aromat arabiki z odrobiną cynamonu, sięgam po książkę, odwracam się i ze szczerym uśmiechem siadam…
Nie mniej jednak, gdy tylko moje matczyne cztery litery dotknęły aksamitnej miękkości ikeowego mebla, usłyszałam… Usłyszałam… (tutaj drży mi już powieka). Właśnie to… Cudowne słowo… Spełnienie mych marzeń…
Co to za słowo…?
– Mamusiu…? – Rozległo się z pokoju, w którym niewinna istotka rodzaju męskiego, została porzucona na pastwę samodzielnego snu pod pierzyną. Co ze mnie za matka… Tak katować dziecko? Więc z ponownym grymasem radości, odłożyłam dzieło literackie, które już (do jasnej pogody) miałam w ręku) i poszłam utulić moje maleństwo z myślą, że o tutaj przy fotelu, za jakiś czas, będzie na mnie czekać zimna kawka…
A wy? Jak zaczęliście swój dzień?
Dobrego dnia
Ewelina
Przeczytaj również:
- Jakimi metodami pobudzić w dziecku myślenie?
- Jak samodzielny maluch może ułatwić życie rodzinne?
- Jak zmierzyć się z emocjami: przyglądać się czy uczyć się reagować?
- Sklep Baśnika
Ewelinko -jak zawsze zadziwiasz mnie swoim stoickim spokojem. Tak wyczytałam z opisu Twojego poranka 😉 Pozdrawiam
Też mam swoje granice 😉
Ninja to dobre określenie 😁 Moje dzieci już trochę starsze, ale dalej z rana, niczym „piórko” 😉😂 na wietrze pomykam po domu…. „Żeby tylko nie wstali 🙏”!!!
Nie zapominaj, że dzieci mają wmontowany radar, który się uaktywnia jak tylko mama znajdzie chwilkę na odrobinę relaksu 😂😂😂
Jak ja zaczęłam swój dzień🤔??? Budzik ustawiony na 5:58. Godz. 5:05 „miauuuuu, miauuuuu” do ucha….
Kotek chce się bawić 🐱 i już po spaniu 😂
hahahaha… no tak jeszcze futrzeste maluchy mają swoje potrzeby 😉
Ja na szczęście mam gen wernerowy (tak mówi mój mąż), co oznacza, że mogę spać w każdym miejscu i o każdej porze i nawet głośne „Mamo!!!” mnie nie wyrwie ze snu. Ale z tym, że dzieci uaktywniają się jak tylko znajdziesz chwilę na relaks, zgadzam się w 100%. Wtedy zazwyczaj są głodne, potrzebują mojej pomocy w lekcjach lub po prostu koniecznie muszą mi coś powiedzieć.
I to coś jest bardzo ważne i nie może poczekać. Na przykład: „Mamo wiesz, że słońce świeci…”
Tez tak mam za kazdym razem gdy pomyśle „wstane przed dziecmi by popracowac”… Mhm.. Zawsze ich budze i tyle z pracy 😉
Amen 😉 Ale trzeba się tym cieszyć i dużo ich przytulać, bo kiedyś pewnie będzie ten dzień, kiedy wstaniemy rano, a oni będą dalej smacznie chrapać we własnych domach i zatęsknimy za tym „mamo”