Emocje rodziców ciąg dalszy…
Jeśli mieliście chwilę, żeby przeczytać poprzedni wpis o emocjach rodziców to wspaniale i bardzo wam za to dziękuję. Jeśli nie, to polecam rzucić okiem, bo dziś kontynuuje moje przemyślenia.
Wróć na chwilę: Emocje cz.1
Bardzo ważną, a wręcz fundamentalną, zasadą jest to, abyście sami byli strażnikami waszych emocji i waszego CZASU. Im szybciej zaakceptujecie fakt, że macie prawo być zmęczeni, niewyspani, rozdrażnieni i tak dalej, tym łatwiej będzie wam zapanować nad tymi emocjami. Jednocześnie – i teraz uwaga, bo możliwe, że niektórym szczęki opadną – możecie mieć dobry humor i chcieć mieć chwilę dla siebie. O tak!
Zgadnijcie czego uczy się dziecko, które słyszy do rodzica: „Skarbie, potrzebuję kilku minut odpoczynku. Czy pobawisz się w swoim pokoju w czasie, w którym ja będę się relaksować? Potem chętnie zagram z tobą w twoją zabawę.”
Odpowiedź A: „Moi starzy zawsze są zmęczeni i nie spełniają moich zachcianek.”
Odpowiedź B: „Jak to odpocznie? Czy to znaczy, że nie tylko ja mam potrzeby?”
Ano właśnie.
Czy ktoś z was wiedzie życie, w którym cały świat od rana do nocy istnieje tylko po to, aby spełniać wasze zachcianki i wasze potrzeby? Jeśli tak, to błagam napiszcie mi w komentarzu. Ja też chcę zająć się tą samą profesją…
Zakładam jednak, że większość z nas wie, co to jest kompromis, cierpliwość, ustępstwo, odpuszczenie i wiele innych słów, z których znakomicie edukuje nas życie. Dlatego warto, choćby dla samej higieny życia, uczyć tego również wasze dzieci. W innym wypadku, spotka je bardzo zimny prysznic, kiedy szef w pracy odmówi podwyżki albo kiedy pracownik odmówi wykonania polecenia nawet z konkretnego powodu.
Dzieci naprawdę rozumieją to, że rodzice również są żywi. Żywi, czyli mają uczucia, nastroje i potrzeby.
Mamo już?
Mój syn jeszcze w wieku dwóch lat potrafił stać pod drzwiami do łazienki, kiedy no wiecie, poszłam na stronę, pytając wielokrotnie: „Mamo już? A teraz? Już? Mamo już? Idziesz? Bawimy się? Już?”. Znacie to, co?
Ale dziś, kiedy informuję dzieci, że udaję się do łazienki, zdarza mi się usłyszeć, jak syn tłumaczy siostrze, żeby poszła z nim do pokoju, bo mama jest zajęta i nie będą mi przeszkadzać. Nikt nie cierpi. Nikt nie płacze. Nikt nie czuje się zaniedbany. A dodatkowo można nawet jakiś artykuł w miedzy czasie przeczytać, pod przykrywką potrzeb fizjologicznych. 😉
Jest jednak jedno ważne „Ale”. To o czym piszę, to nie jest wytrych na „nie spędzanie czasu z dzieckiem”. Dzieci potrzebują waszej miłości i waszego czasu. Nie jest zatem tak, że za każdym razem, kiedy tylko macie taką ochotę, możecie porzucić dzieci same sobie i się nimi nie przejmować na rzecz serialu, książki czy plotkowania przez telefon. Nie! I nie zachęcam do tego!
Jednak możecie nauczyć dzieci tego, że wy też macie swoje potrzeby, chcecie mieć PRYWATNY czas dla siebie i chcecie mieć czas na zabawę z dziećmi. Tak dokładnie! CHCECIE mieć czas na zabawę z dziećmi. Dajcie dziecku odczuć, że wy też lubicie ten czas i go świadomie planujecie. Wyznaczcie bezpieczne i czytelne granice dla dziecka, a ono nauczy się w nich poruszać.
Życzę wam spokoju i radości serca.
Ewelina