Pewnie nie tylko ja zastanawiam się często, czy zdecydowałabym się na macierzyństwo, wiedząc dziś, jaki to wysiłek. I prawda jest taka, że w zależności od poziomu zmęczenia i (nazwijmy to dyplomatycznie) poziomu nieco podniesionego ciśnienia fanaberiami dzieci – odpowiedź jest każdego dnia inna. Czasem tak, czasem nie wiem, ale chyba nigdy, nawet tutaj, ciężko jest mi napisać, że nie. Ale… Myślę sobie, że my rodzice powinniśmy mieć jedną złotą zasadę…
Jaką złotą zasadę polecam sobie każdego wieczoru i z chęcią polecę również wam?
Odpuść sobie odrobinę!
Dlaczego dystans do rodzicielstwa jest taki ważny?
„Czasem najszczodrzejszym darem, jaki możemy ofiarować dziecku – lub samemu sobie, jest posiedzenie w ciszy i pozwolenie łzom płynąć”
Susan Stiffelman
Oh! Powodów jest miliony. Ale skupiając się na najważniejszych to przede wszystkim, jak już pisał w swojej absolutnie znakomitej książce BlogOjciec: „Idealny rodzic nie istnieje”. I serio. Ani ja, ani ty, ani nikt z nas nie jest rodzicem idealnym i nigdy nim nie będzie. Zresztą po co?
Poza tym zawsze będzie tak, że to co robimy, jakie podejmujemy decyzje, a już na pewno to jak wychowujemy nasze dzieci, będzie według kogoś innego po prostu „do dupy”. I ok. Każdy ma prawo myśleć i postępować inaczej dopóki nie krzywdzimy się nawzajem.
Dlatego bardzo szeroko uśmiecham się do rodziców dających słodycze swoim dzieciom, bo dzięki wam nie czuję się kosmitką i jeszcze szerzej uśmiecham się do rodziców, których dzieci mają nieuprasowane koszulki!
Kiedy wiadomo, że trzeba zrobić krok do tyłu i wziąć głęboki wdech?
Jeśli czujecie ciągłe napięcie tym, że wasze dziecko musi coś więcej, musi iść na kolejne dodatkowe zajęcia, nie ugotowaliście zdrowej zupy, Krzyś już umie powiedzieć „green i red” a wasze dziecko dopiero „yellow” i do tego myli mu się z „hello”, to zatrzymajcie się na chwilę i zadajcie sobie te pytania:
- Zaraz zaraz, po co ja się w ogóle tak katuje?
- Czy kocham moje dziecko?
- Czy odczuwam radość z rodzicielstwa?
- Kiedy ostatnio przytulałem swoje dziecko?
- Kiedy mówiłem mojemu dziecku, że je kocham?
- Jakich 5 rzeczy w moim dziecku uwielbiam?
- Jakich 5 rzeczy lubię w sobie?
- Za co jestem dziś wdzięczny?
- Co dobrego zrobię jutro, żeby odpocząć?
- Gdzie jest czekolada?

I jak już znajdziecie w sobie wszystkie odpowiedzi, to powiem wam, że przychodzi odrobina ulgi i refleksja pod tytułem:
„Nie muszę tego wszystkiego, co wydaje mi się, że muszę”
Poszukajcie radości, miłości i szczypty spokoju w swoim rodzicielstwie. Przytulcie siebie, partnera, dziecko, drzewo, kota i cokolwiek chcecie i pomyślcie o tym, że ten kolejny dzień pełen stresu, obowiązków, nerwów i złych rzeczy, to tak naprawdę dar, którego wartości po porostu chwilowo nie zauważyliśmy. A perspektywa patrzenia zależy przecież tylko od nas.
A zatem…
Uszy do góry. Cokolwiek dzieje się w naszym życiu, jedyną rzeczą, którą musimy jest oddychać, myśleć, czuć i z miłością iść do przodu. A większość problemów, prawdopodobnie rozwiąże się sama. A te naprawdę trudne sprawy po prostu są i im szybciej nauczymy się je akceptować, przytulać i żyć z nimi, tym szybciej odnajdziemy w sobie spokój, harmonię i wielką ciekawość życia.
Ja też mam z tym problem. Potrafię być mega zołzą nad zołzami, bo wstałam lewą nogą. Ale staram się. Nabieram dystansu i idę dalej z moim bagażem błędów, bo liczę, że jeszcze wiele razy uśmiechnę się do życia.
Dobrego dnia
Ewelina
Przeczytaj również: